RE: Defilowicze - przedstawmy sie !
To teraz mogę ja :)
- Wiek - w chwili pisania postu - 19
- Miejsce zamieszkania - okolice Głogowa, aktualnie Wrocław (studia)
- zawód - student UWr - informatyka
- Zainteresowania: mechanika motoryzacyjna, muzyka, zagadnienia psychologiczno-egzystencjalne, grafika komputerowa
- Jak zaczęło się z Defilem : dwunastostrunowy akustyk ojca nienadający się do nauki był moim narzędziem do pokazania determinacji i motywacji do nauki gry na gitarze - w efekcie dostałem swojego pierwszego klasyka. Niedawno wygrzebałem z piwnicy starego Jazza wujka i to przykuło moją uwagę do firmy Defil, która w sumie była położona ledwo 25 kilometrów od mojego domu rodzinnego :)
Urodziłem się w Głogowie 20 maja 1992. Niemal całe życie do 19-tych urodzin spędziłem w tym mieście, oraz na rodzinnej wsi Wilczyn 12km pod tym miastem. Od berbecia moją pasją były samochody, które potem przerodziły się w ogólną pasję motoryzacyjną, przeplataną równocześnie z gitarą.
Mianowicie na przełomie podstawówki i gimnazjum mocno się zainteresowałem latami 70 i 80, szczególnie kulturą w stanach zjednoczonych - muscle cary, skórzane kurtki, wytarte jeansy, długie włosy i rock'n'roll. Zdecydowałem się zacząć swoją przygodę z gitarą. Wygrzebałem 12-sto-strunowego Defila taty i zacząłem na nim "grać" - trudno to było graniem nazwać, z racji strun pamiętających dinozaury i akcji strun takiej, że mogłem spokojnie włożyć pod struny palec. Jednak widoczna determinacja zachęciła rodziców do kupienia mi gitary klasycznej - Stagga C542.
Potem zarobiłem na motorynkę, i tu zacząłem również praktycznie rozwijać się w dziedzinie motoryzacji. Potem dostałem od mamy renault 5 w stanie jeżdżącego szrotu, i w mniej więcej tym samym czasie też kupiłem (z pomocą finansową od taty), swojego pierwszego elektryka, Career Les Paul Custom.
Tak to potem szczęśliwie rozwijałem się w moich pasjach, grając z kuzynem jako dwaj szkolni gitarzyści na apelach, a w wolnym czasie naprawiając motorowery. W liceum znalazłem sobie na krótki czas zespół, który się szybko rozpadł - to mnie jednak umocniło w pasji muzycznej.
Defil? Najpierw przez przypadek odnalazłem zniszczonego Jazza III mojego wujka w piwnicy. Nie nadał się do remontu, więc wylądował na ścianie u przyjaciółki. Historia mojego Jazza II z lutniczym gryfem to oddzielna historia którą znacie z innych topiców. Zaś Defil ojca został po prawie 5 latach zdjęty z krokwi pod sufitem mojego pokoju na poddaszu, oczyszczony z kurzu (ale brudny nie był!), i teraz czeka w kolejce - gdy zfinalizuję remont Jazza, zajmę się akustykiem.
Jeśli chodzi o moje podejście do gitar:
Tyle pięknych gitar, i tak mało pieniędzy!
|