Celowo "zbiór" w temacie w cudzysłowie bo do zbioru to mi jeszcze raczej daleko.
Wrzucam tu info tylko o tych sprzętach, które mają już swoje lata i można już uznać za gitarki "z duszą" ;). Defile są wśród nich dwa. Ale po kolei.
Najpierw Ibanez RX-170TR:
Mam ten sprzęt od nowości. 100% oryginał, stan idealny. Załatwiany przez różne dziwne dojścia w czasach, kiedy w polskich sklepach tego jeszcze nie było. Nie pamiętam dokładnie, ale ma już chyba jakieś 20 lat z kawałkiem.
Gitara klasyczna produkcji NRD - Musima
Sprzęt w zasadzie mojej żony, ale ona już praktycznie nie bierze go do ręki. Kupiliśmy go jak jeszcze nie byliśmy małżeństwem. Było to ponad 20 lat temu i była to gitara używana, co najmniej kilkuletnia. Obecnie w stanie prawie idealnym. Prawie bo ostatnio zaczął minimalnie odchodzić mostek, więc w niedługim czasie trzeba będzie coś z tym zrobić. Oczywiście sprzęt gra, stroi i jest w ciągłym użytku.
Defil Tarantela
W stosunku do oryginału zmienione malowanie (z wierzchu lakier bezbarwy, tył i boczki dodatkowo bejca w kolorze orzech), sposób osadzenia gryfu (obniżony i pod kątem), mostek oraz elektronika. Gitarka i proces jej renowacji opisany już na tym forum.
Defil Malwa
Cóż - dostałem do ręki korpus z gryfem. W korpusie były dwa krzywo osadzone przetworniki od Jolany Galaxis, rozlutowane potencjometry i przełącznik. Gryf miał tylko 3 klucze i to uszkodzone i ułamany czubek główki. Niestety miał też bardzo mocno "odchudzone" miejsce osadzenia (zwane czasem "kopytem"). Nie wiem jaki mostek miał zamontowany poprzedni właściciel bo jak na mój gust to każde z możliwych rozwiązań było za wysokie. Było z tym sprzętem trochę zabawy. Główki mi się nie chciało odbudowywać. Zresztą nie miałem pomysłu na to jak to zrobić, więc ją przyciąłem pod lekkim kątem i nawet całkiem nieźle to wygląda. Oczywiście podstrunnica jest przeszlifowana, nadany radius 12', nowe progi. Zmieniony kąt osadzenia gryfu i dzięki temu dało się dostosować mostek typu TOM. Strunociąg drewniany, dorobiony ze ścinka drewna wenge, który mi został z podstrunnicy do innej gitary, którą teraz dłubię. Najwięcej zabawy było z pudłem i miejscem na przetworniki.Było tak zmasakrowane, że praktycznie musiałem wyciąć równy prostokąt od gryfu aż do mostka. Następnie przez tak wykonaną sporą dziurę dało się odbudować i wzmocnić podłużnice. Potem miejsce pomiędzy przetwornikami zostało uzupełnione poprzez wklejenie tam odpowiedniego kawałka drewna. Zarówno w tym celu, jak i do renowacji podłużnic użyłem cienkich, ale bardzo twardych 3mm klonowych deseczek odzyskanych z tzw. deski barlineckiej :). Niestety przez te wszystkie zabiegi trzeba było pudło pokryć ciemną bejcą (heban) żeby przynajmniej częściowo zamaskować ślady po naprawach.
Elektronika w tej gitarze opiera się na dwóch humbach Giovani. Do tego przełącznik wyboru przystawki i osobna regulacja volume i tone na każdą. Dodatkowo potencjometry tone są typu push pull i pozwalają na niezależne rozłączanie cewek.
Efekt? Wygląd - kwestia gustu. Mi się podoba i mam wrażenie, że analizując "stan wyjściowy" sprzętu jest naprawdę nieźle :). Brzmienie - przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Gitarka ma założony set strun "jazzowych", czyli dwunastki. Ma jednak dość niską akcję strun więc jest wygodna i brzmi naprawdę rewelacyjnie, przy czym dzięki zastosowanemu układowi elektryki można to brzmienie w naprawdę szerokim zakresie modelować. W tej chwili jest to sprzęt, który najczęściej biorę do ręki :)
I na koniec samoróbka:
Mała gitarka solid body. Wykonana z jesionu dla mojego najmłodszego syna (menzura 580). Mój pierwszy poważniejszy projekt. Cóż można powiedzieć - stroi i gra, ale jak przystało na pierwsze dzieło ma kilka niedociągnięć. Na szczęście wszystko da się poprawić, więc pewnie gdzieś na przełomie czerwca i lipca się za nią wezmę jeszcze raz :).
Poza wymienionymi powyżej mam jeszcze współczesny, "budżetowy" bas Ibaneza i małą (3/4) klasykę Yamahy, ale to już nowe gitary, nie pasujące do powyższego grona ;)